Przedobrzyli?
To zabawne jak czasami nadzieje z dzieciństwa wracają już w
dorosłym życiu. Przykładowo ostatnio przyłapałam
się na myśli, że fajnie byłoby dostać gorączki żeby nie iść do szkoł… pardon,
nie iść do pracy. Różnica jest taka, że w odróżnieniu od 10-letniej mnie, nie
będę grała roli w filmie „Grypa i ja: czemu powinnam zostać w domu”. Głównie
dlatego, ze praca to nie szkoła i tam, jak przypuszczam, nie przejdzie
podpisane przez matkę usprawiedliwienie. A iść do lekarza bez prawdziwych objawów żeby wyłudzić zwolnienie to tak głupio i źle bym się z tym czuła. Więc
jedynie pozostaje mi codziennie rano, zwlekając się z łóżka, dumać nad
beznadziejnością ludzkiego życia.
Milka Triple Choco Cocoa, czekolada mleczna z mleka
alpejskiego z kremem kakaowym, nadzieniem z płynnej czekolady oraz pokruszone
ciastka kakaowe. Gapiąc się w sklepie na tą czekoladę nie mogłam przypomnieć
sobie czemu nie chciałam jej wcześniej kupić, a pamiętałam, że nie chciałam.
Cóż, dopiero w domu, a dokładniej przepisując opis, przypomniałam sobie czemu
nie chciałam jej kiedyś tam spróbować. Płynna czekolada i tyle w temacie. Jeśli
nie mogę tego pić ze szklanki, butelki czy puszki to nie chce mieć nic
słodkiego i płynnego. Jednak jak komuś się w sklepie śpieszy i nie czyta TEGO
CO POWINNO SIĘ PRZECZYTAĆ to kupuje produkt, który normalnie by się olało. Może
jednak nie będzie tak źle, ostatecznie nie jest to wersja karmelowa, która
zapewne dokonałaby nieodwracalnych posklejanych szkód
w moim najbliższym otoczeniu.
Smak: trzy kostki, każda (teoretycznie ) posiada inne
nadzienie. Czysty chaos, tyle powiem. Zapach czekolady jest typowo „milkowy”:
słodko-mleczny-czekoladowy. Jej smak również
niczym nowym nie zaskakuje. Dla miłośników typowej fioletowej krowy będzie to
strzał w dziesiątkę. Jak dla mnie jest nieco za słodka, ale ja już jakiś czas
temu twierdziłam, że mi odporność na cukier znacznie spadła i znaczna część
dawnych ulubieńców jest dzisiaj dla mnie za słodka. Jednak, mimo przecukrzenia,
mogę przyznać, że czysta czekolada była w porządku. Nieco tłustawa, ale bez
posmaku taniego tłuszczu czy zepsutego mleka. Gładko się rozpuszczała w ustach
i nie miałam wrażenia, że przeżuwam plastik, jak to czasami się zdarza z tanimi
czekoladami.
Na pierwszy gryz wzięłam kostkę z tak jakby spiralą. Jakie
to szczęście! Ta kostka posiadała nadzienie
płynne. Jedyne dobre było to, że nadzienie było na tyle gęste, iż nie wylewało się z
czekolady. W opisie było napisane, że
jest to „płynna czekolada”. Polemizowałabym. Jak dla mnie jest to nadzienie
zrobione z kakao i bardzo słodkiego
syropu. Z przewagą syropu. Nie smakowało mi, było za słodkie i za mało
czekoladowe. Nope, następna kostka.
Następna kostka posiadała fale… albo sama nie wiem co, mi to
najbardziej przypominało fale i już. Ta część była znacznie lepsza, to ta z
ciastkami kakaowymi. Chrupiącymi, intensywnie kakaowymi i fajnie
urozmaicającymi całą czekoladę. Trzeba przyznać, że Milka zna się na robieniu
produktów czekoladowych z ciastkami. Cała tabliczka mogła taka być.
Ostatnia kostka posiadała nadzienie z kremem kakaowym. I to
również było strzałem w dziesiątkę. Krem był intensywnie kakaowy i przypominał
mi nieco przypalone ciasto murzynek. Nieco maślane, nie za słodkie, nawet wręcz
z nutą cierpkości, która łagodziła słodycz czekolady. Mogłabym z łatwością
zjeść całą tabliczkę z takim nadzieniem.
Dwa na trzy nadzienia okazały się jak dla mnie hitem. Tylko
jedno było kitem. Jest to całkiem dobry wynik, ale nie idealny. Pozostają
niezmienna w swojej niechęci do płynnych wypełnień tabliczek.
Ocena:6,5/10
Kaloryczność: 100g/ 520kcal
Cena: około 3zł
Gdzie kupiłam: Bi1
Wydaje mi się, ze następny tydzień będzie bardzo ciężki w
pracy. HELP.
Pa